Są takie rzeczy, które każdy, kto regularnie robi zakupy w second handzie, powinien mieć pod ręką. Jeśli jesteście wytrawnymi, wieloletnimi łowcami lumpeksowymi, na pewno mieliście już styczność z opisanymi poniżej niezbędnikami. Jeśli dopiero zaczynacie Waszą przygodę z second handami, te przedmioty prędzej czy później musiałyby pojawić się na Waszej liście zakupów. Ułatwiają życie, upiększają ubrania, są praktyczne i przydatne. Proszę Państwa, przedstawiam „Niezbędnik lumpeksoholika”!
1. Maszynka do odmechacania ubrań
Każdy, kto kiedykolwiek robił zakupy w second handzie, prawdopodobnie zetknął się z rzeczą, która jest idealna, ale nieco zmechacona. Właśnie w tych momentach przyda się takie urządzenie. Możliwości jest wiele: maszynka może być elektryczna, jednorazowa lub ręczna (jak na zdjęciu poniżej). Ciekawą opcją jest też grzebyk do czesania wełny. Taka maszynka to podstawa, gdy kupujemy wełniane czy kaszmirowe swetry, płaszcze lub szaliki. Szkoda by było rezygnować z pięknej rzeczy tylko dlatego, że się zkulkowała. A tak, bez problemu: bierzesz maszynkę, włączasz sobie podcast dla zabicia czasu i robisz swetrowi spa. Po ogoleniu będzie wyglądał jak nowy.
Co ja polecam? Zdecydowanie wersję elektryczną. Ma największą powierzchnię golenia, nie rozładowuje się szybko, a szanse, że zrobi nam dziurę w swetrze, są raczej niewielkie. Ja zdecydowałam się na ten model. Jeśli chodzi o swetry z kaszmiru i angory, wyczesywanie często sprawdza się lepiej niż golenie, dlatego w takim przypadku skłaniałabym się ku obieraczce do tkanin lub grzebykowi.
2. Płyn do prania wełny/ delikatnych tkanin
Nieważne, czy nasz ukochany sweter kosztował złotówkę czy pięćset złotych – warto zawsze traktować go z jednakową troską. Płyn do prania delikatnych tkanin to dodatkowa inwestycja w to, by kupione w second handzie jedwabie i wełny były w świetnym stanie, wyglądały pięknie i służyły nam jak najdłużej. Jeśli żal Wam pieniędzy na taki płyn, można zamiennie użyć szamponu do włosów (takiego naturalnego, bez detergentów i SLS-ów). Ważne, by unikać intensywnych środków piorących, które mogą zniszczyć bezpowrotnie nasze wymarzone perełki.
3. Mydełko odplamiające
To jest prawdziwy niezbędnik. Jestem pewna, że jeśli regularnie robicie zakupy w second handzie, to przynajmniej raz zdarzyło Wam się zostawić ubranie w sklepie, bo było poplamione. Na szczęście jest na to odpowiedź: mydełko odplamiające. Działa nawet na stare plamy. Wystarczy zaprać plamę i bez płukania od razu wyprać ubranie w pralce. Ten sposób jeszcze mnie nie zawiódł: mydełko usuwa nawet stare zabrudzenia ze swetrów i pokonało ślady po zupie krem z buraka na żółtej dresowej bluzie. Jest to też wybawieniem, gdy po powrocie z zakupami do domu okazuje się, że w nienajlepszym lumpeksowym świetle nie zauważyliśmy jakichś plam. Zdarzyło mi się to nieraz, więc wiem, co mówię 😉 Mydełko, którego używam, znajdziecie tutaj.
4. Parownica do ubrań
No dobra, to generalnie mój must have, bo nie cierpię prasować żelazkiem i rozstawiać deski do prasowania. Parownica wcale nie musi być droga, żeby dobrze działała: ja mam model kupiony na allegro za 100 złotych (tu link). Specyfikacjami nie różni się wiele od dużych, porządnych steamerów, które można spotkać w sklepach odzieżowych. Taka parownica będzie super do odświeżenia ubrań, które ciężko wyprać (np. płaszczy) i do szybkiego rozprasowywania mniejszych zagnieceń.
5. Mini zestaw naprawczy
Jeśli nie chcecie biegać z każdą dziurką w swetrze na cerowanie artystyczne, warto przyswoić sobie podstawy drobnych reparacji. Przyda się igła, nitka w szarym lub beżowym kolorze (pro tip: takiego koloru nie widać na większości innych kolorów, bo „znika” na ich tle.) i szydełko (do cerowania dziur w swetrach). Reszta zależy od osobistych umiejętności i fantazji: niektórzy będą chcieli samodzielnie łatać spodnie, kto inny przerobi całą sukienkę i będzie potrzebować maszyny do szycia.
6. Miarka do ubrań
Miarka to rzecz, która często przydaje się w czasie zakupów w lumpeksie. Znając swoje wymiary nie musimy przymierzać wszystkiego, bo czasem wystarczy tylko przyłożyć miarkę: ten sposób sprawdza się doskonale, gdy chcemy na przykład upewnić się, że dane spodnie będą nam dobre w pasie. Warto mieć też miarkę w domu, szczególnie gdy chcemy nasze upolowane łupy odsprzedać: wtedy w ogłoszeniu mile widziane są dokładne wymiary ubrania.
7. Duża torba bawełniana
Taką torbę warto mieć zawsze przy sobie, złożoną w torebce, jeśli tylko mamy na nią miejsce. Kto wie, kiedy trafią się niespodziewane zakupy i będzie trzeba zapakować w coś płaszcz lub kilogram swetrów? Oczywiście, można zawsze kupić siatkę w sh, ale po co? Strata pieniędzy i zaśmiecanie środowiska. Noście swoje torby!
8. Płyn do niwelowania zapachów
To nie must have, a raczej sprytny dodatek, którego można używać w razie potrzeby. Na pewno znacie takie sytuacje: kupujecie za grosze fantastyczny skórzany płaszcz, którego nie można wyprać w domu, a jego czyszczenie w pralni kosztuje 150 zł, czyli wielokrotność kwoty, jaką się za niego zapłaciło. Co zrobić z tym fantem? Wietrzenie nie zawsze jest skuteczne, warto więc wiedzieć o istnieniu płynów odwaniających, które poradzą sobie z uporczywym zapachem typowym dla lumpeksów.
9. Gotówka
Niestety nadal wiele lumpeksów nie oferuje płatności kartą, dlatego przed każdą wyprawą warto wypłacić z bankomatu trochę pieniędzy. Nie wiem, dlaczego sama się do tego nie stosuję, bo zawsze muszę prosić sprzedawcę o chowanie mi rzeczy pod ladę, by galopem lecieć do bankomatu. Nie bądźcie jak ja. Noście przy sobie gotówkę!
To tyle z moich niezbędników. Oczywiście zachęcam, by ten wpis traktować z dystansem i przymrużeniem oka: nie każdy, kto robi zakupy w second handzie, potrzebuje wszystkich tych rzeczy. Wiadomo, że nie każdemu przyda się parownica czy płyn do niwelowania zapachów. Może nie kupujesz nigdy wełnianych swetrów i odpada Ci golenie ich i pranie ubrań w specjalnym płynie. Traktuj ten wpis raczej jako inspirację i wskazówki.
A czy Wy macie jakieś niezbędniki lumpeksowe? Dajcie znać w komentarzach!
2 comments
Coś czuję, że potrzebuję tej maszynki do odmechacania! Świetna sprawa, niestety zmechacone ubrania to nielada zmora 🙁 Co do płynu, nigdy nie używałam, ale jestem ciekawa, może przy najbliższych zakupach 🙂
Maszynka to must have, bo jednak większość rzeczy mechaci się z czasem i miło je tak odświeżyć. Co do płynu – na pewno pomaga w dbaniu o tkaniny specjalnej troski, więc warto zainwestować, jeśli mają nam służyć na dłużej!